Podróż zimowa

Kiedy Franciszek Schubert w lutym 1827 roku rozpoczyna komponowanie muzyki do pierwszej części Winterreise jest chory. W listopadzie 1828 , gdy kończy ostatnie poprawki do części drugiej, jest umierający.  W ciekawej, ale  nieco naiwnej formie cyklu poetyckiego Wilhelma Müllera dostrzega osnowę, na której stworzy jedną z najbardziej przerażających muzycznych opowieści w historii.
Wilhelm Müller (1794-1827) był postacią bardzo ciekawą. We wczesnej młodości żołnierz pruski, walczący z Napoleonem, później, jako zdolny, młody naukowiec został wysłany z ekspedycją na południe. We Włoszech zetknął się z nowymi, liberalnymi prądami. Poznał i zachwycił się ideą wolności i powrócił do Berlina  z opinią rewolucjonisty. Pomimo trudności czynionych mu z tego powodu i konieczności powrotu do rodzinnego Dessau,  z pomocą możnych przyjaciół, znanych postaci epoki, udaje mu się uzyskać całkiem wysoki status majątkowy i społeczny, dobrze się ożenić i osiągnąć jako poeta i literat znaczną popularność. Umiera na atak serca, w wieku 33 lat. Z upływem czasu jego nazwisko pewnie popadłoby w zapomnienie, jak wiele innych, gdyby Franciszek Schubert nie zetknął się z jego poetyckim cyklem i nie znalazł w nim emocji, które targały  jego duszą. 


Lektura tomu jest bardzo poruszająca. Od pierwszego utworu, wiersza Gute Nacht możemy śledzić emocjonalną drogę młodego człowieka, zranionego i odrzuconego przez ukochaną kobietę.
Przeżywamy emocje, jakie od wieków towarzyszą takim bolesnym doświadczeniom.
Kolejność wierszy cyklu ulegała zmianom, ale nie ma to znaczenia dla intensywności przeżyć. 
Jest zatem żal za utraconym uczuciem(Gute Nacht, Auf dem Flusse), świadomość, jak mały mamy wpływ na nasz los (Wetterfahne), rozpaczliwa chęć odmiany losu (Gefror'ne Thranen, Erstarrun), wspomnienie szczęśliwego czasu (Der Lindenbaum, Ruckblick, Fruhlingstraum), okrutna świadomość, że życie płynie dalej (Wasserfluth, Der greise Kopf, Im Dorfe), wabiące nadzieją omamy (Irrlicht, Die Post, Letzte Hoffnung, Tauschung, Muth, Die Nebensonne), samotność i udręka (Einsamkeit, Die Krahe, Der Wegweiser),  zmęczenie (Rast, Das Wirtshaus),   rozpacz (Der Sturmische Morgen,),i na koniec pogodzenie się z losem (Der Leiermann).
Jedna z wielu, całkiem sprawnie napisanych historii nieszczęśliwej miłości.
Co zatem sprawia, że cykl pieśni, skomponowanych do tego poetyckiego tomu, po prawie dwustu latach od jego powstania odbieramy jako arcydzieło? Już pierwsze wysłuchanie rozpoczynającej cykl pieśni Gute Nacht (Dobranoc) sygnalizuje niepokój. Przeczuwamy raczej, niż możemy nazwać, że zbyt mroczna i dziwnie przygnębiająca jest muzyka, współtworząca utwór. Akompaniament lewej ręki brzmi jak odliczanie, momentami wręcz poganianie.  Trochę uspokaja w kulminacji utworu bunt serca  i żal za utraconą miłością. Te są normalnymi uczuciami młodej, zranionej duszy. Pięknie w tej sekwencji współbrzmi partia wokalna z fortepianem. 
Solista śpiewa o ciemności, w jaką wpędziło go odrzucenie jego miłości przez ukochaną, o szukaniu drogi, którą ma odejść.  Nie będzie budził dziewczyny. Na bramie domu, przed jego opuszczeniem napisze tylko tytułowe „Dobranoc”, by wiedziała, że o niej myślał.
Wetterfahne „Chorągiewka) to intrygujący pomysł porównania ludzkiego losu do wiatrowskazu na dachu. Krótka pieśń niesiona jest podmuchami wiatru zarówno przez wokal jak i fortepian i daje obraz emocji, jakie miotają duszą bohatera.  Końcowy krzyk żalu poniesiony zostaje  ostatnim podmuchem.
Gefror'ne Thranen (Zamarznięte łzy) to obraz smutku, który sprawia, że zastyga w żyłach krew a serce zamienia się w lód. Niskie, ciche i wolne dźwięki akompaniamentu budują atmosferę grozy i przerażenia, dziwne w przypadku rozpaczy młodego człowieka. W końcowych akordach, kiedy solista śpiewa o gorącym sercu, jako źródle rozpaczy słychać próbę buntu przeciw losowi, ale ostatnie dźwięku akompaniamentu nie pozostawiają nadziei. Są muzycznym obrazem nieodwracalności losu.
Kolejna pieśń, Erstarrung (Odrętwienie) jeszcze zwiększa poczucie grozy. Tym razem rozpacz jest bardziej dynamiczna. Szybkie tempo, znacznie silniejsze emocje opowiadają o próbach odnalezienia śladów dawnego szczęścia. W wyśpiewanej, szarej rozpaczy pojawiają się pojedyncze, muzyczne „nitki” nadziei, ale ponownie akompaniament nie pozostawia złudzeń. Jest mroczny i bezwzględny do samego końca.
Pieśń Der Lindenbaum (Lipa) przynosi nareszcie wytchnienie, choć już we wstępie dziwi różnica między słodką melodią prawej ręki a złowrogą lewej. Pieśń wspomina czas szczęścia i radości. Tytułowa lipa jest symbolem minionego czasu, źródła nadziei z przeszłości. 
Ponownie wzywa do siebie bohatera cyklu, obiecując ukojenie. Lecz w przedostatniej zwrotce zrywa się wiatr (wspaniała sekwencja fortepianu, który teraz dominuje nad wokalem). Bohater odgaduje, że nie ma powrotu, za daleko odszedł od miejsca, gdzie można było znaleźć spokój. 
Wasserfluth ( Woda w potoku) to pieśń tęsknoty i pragnienia, by  łzy, wraz ze stopionym wiosną śniegiem popłynęły z potokiem pod dom ukochanej. Fortepian jest tłem, które wolnym, rzewnym tempem kreuje atmosferę głębokiego smutku. Dramatyczna, modulująca nastrój partia wokalna wyśpiewuje beznadziejny żal za utraconym szczęściem.
W pieśni Auf dem Flusse(Nad rzeką) powraca atmosfera grozy. Ponownie fortepian jednostajnie i złowrogo odlicza czas. Momentami ponownie pogania. Pieśń opowiada o  zamarzniętym jak potok sercu, które pod lodem jest wzburzonym strumieniem. Skąd zatem się bierze ten mrożący krew mrok w melodii? Skąd ten niepokój, że groza jest niewspółmierna do nieszczęścia?
Dramatyczny początek pieśni Ruckblick (Spojrzenie wstecz) jest wspaniałym fortepianowym efektem obrazującym bieg, ucieczkę nawet wypędzenie. Bohater wygnany i odtrącony pragnie jak najszybciej opuścić miasto, a z każdego domu kruki ciskają na jego kapelusz grudy śniegu i lodu.
I nagle w połowie pieśni melodia się zmienia, zwalnia i nabiera słodyczy. To wspomnienie letniego szczęścia, skowronków i słowików, które były świadkami jak dwoje dziewczęcych oczu promieniało radością na powitanie.
Ogarniające smutkiem, pojedyncze, ciche dźwięki pieśni Irrlicht (Błędny ognik) są obrazem otępiałego z bólu, bezwolnego pogodzenia się z losem. W tym stanie można tylko podążać za błędnym ognikiem, symbolem gry,  jaką los prowadzi z naszymi radościami i smutkami. Melodia fortepianu przywołuje obraz pogrzebu, a słowa kończą pieśń obrazem grobu, do którego podąża każdy smutek. Ale nie ma w tym zakończeniu nadziei.
Po długim biegu, marszu w śniegu, w pieśni Rast (Odpoczynek) przychodzi czas na tytułowy odpoczynek. Do tej pory ból i cierpienie były tak silne, że nie dawały odczuć zmęczenia. Teraz, w małym  domku poranione nogi i ręce mogą nareszcie odpocząć. Spokojne, miarowe tempo fortepianu wybucha nagle burzą cierpienia. To znak, że nie ma odpoczynku dla takiej rozpaczy. Poranione członki pulsują  bólem, a pobudzane palącymi ukąszeniami serce nie zazna ukojenia.
Na początku pieśni Frühlingstraum (Sen o wiośnie) powraca nadzieja na, choć chwilową, zmianę nastroju. Słodka melodia przywołuje sen o kwiatach, łąkach, śpiewających ptakach. Niestety, prawie natychmiast następuje przebudzenie. Silne akordy, jakby fałszywe tony fortepianu mają pokazać zimną, ciemną rzeczywistość. Powrót do sennych marzeń nie daje ukojenia. Już wiadomo, że sen jest płytki i zaraz ponownie nastąpi przebudzenie. Silnie skontrastowana melodia nie współgra ze słowami. W ostatniej zwrotce wiersza jest nadzieja na zieloną wiosnę i możliwość wzięcia w ramiona ukochanej, natomiast melodia kończy się beznadziejnym smutkiem.
Smutek również dominuje w kolejnej pieśni cyklu Einsamkeit ( Samotność).  Smutek i tytułowa samotność człowieka, który musi zmagać się ze swoim losem, kiedy wokół tętni jasne i szczęśliwe życie. Ponury i niezauważony przemierza drogę ospałymi  stopami. Fortepian stopniowo buduje napięcie. To on pełni tu główną rolę.  Rozpoczyna miarowo, jednostajnie i cicho. Nagle dominuje utwór dramatyczną grozą i przerażającymi dźwiękami.  Na koniec wybucha rozpaczą i miarowo cichnie.
Pieśń Die Post (Poczta) przynosi piękny, fortepianowy efekt trąbki pocztowej. Oto z miasta ukochanej nadjeżdżają listy. Serce szaleje nadzieją. Fortepian gra jego partię. Ale głos pieśni musi uciszyć rozszalałe pragnienia. Śpiewa, że przecież nie będzie listu, którego oczekuje bohater. Musi wystarczyć to, że listy są z miasta ukochanej.
W pieśni Der greise Kopf (Głowa starego człowieka) powraca przygnębiający nastrój beznadziejnego smutku. Fortepian brzmi pogrzebowym marszem. W czasie wędrówki mróz pobielił włosy bohatera. Ten łka z żalu, że to nie starość. Rzewnie pyta jak długo jeszcze będzie cierpiał zanim śmierć przyniesie ukojenie. Ostatni akord zarówno fortepianu jak  i wokalu to krzyk rozpaczy.
Ponownie obraz i nastrój śmierci pojawią się w pieśni Die Krahe  (Wrona). Tytułowy ptak towarzyszy bohaterowi jakby czekał na jego padlinę. „Już niedługo”- słychać w odpowiedzi. Tym razem można odnieść wrażenie, że fortepian drwi ze śpiewu. Jest prawie słodki, niemal skoczny, kiedy słowa mówią o rychłej śmierci, która zakończy błąkanie się po świecie. Ogromnie poruszające doświadczenie.
Pieśń Letzte Hoffnung (Ostatnia nadzieja) to rzeczywistość na granicy obłędu. Melodia fortepianu przypomina komedię „dell'arte”. Marionetkowym tempem bohater powierza swoje nadzieje samotnemu liściowi na zimowym drzewie. Jeśli on opadnie, na grób swych nadziei upadnie również bohater. Tylko jedno może być zakończenie.
W pieśni Im Dorfe (W wiosce) wyraźnie słychać, jak coraz bardziej przerażająca staje się ta „zimowa podróż”. Nocą, wśród szczekających psów hałasujących łańcuchami, przechodzący bohater drwi z marzeń, o których śnią mieszkańcy okolicznych domostw. On już wie jak są one ulotne. Fortepian dudni złowrogo i jednostajnie. Szkoda czasu na sen, kiedy wszelkie marzenia przepadły.
Doskonale współbrzmi w kolejnej pieśni, Der Sturmische Morgen (Burzowy poranek) fortepian z solistą, kreując obraz burzy, rozdzierającej szarą powłokę porannego nieba.
Ogniste płomienie między chmurami doskonale oddają nastrój bohatera. To jedna z najkrótszych pieśni cyklu, jakby niespodziewane, pojedyncze uderzenie z nieba,  nagłe odbicie poranionego serca. Jak słodko po poprzednich pieśniach brzmi Tauschung (Złudzenie). Solista podąża za światłem, daje mu się uwodzić. Światło jest złudzeniem jasnego, ciepłego domu. Słodka, falująca melodia kreuje nastrój cudnego marzenia.
Pieśń Der Wegweiser (Drogowskaz) wiedzie bohatera na bezdroża, na zaśnieżone ścieżki wśród górskich szczytów. Fortepian wyznacza tempo marszu, momentami zakłócone potknięciami. To podróż w otchłani rozpaczy, w smutku i poddaniu się losowi. Jak ranne zwierzę, które chce umrzeć w samotności, podąża bohater drogą, z której nikt nigdy nie powrócił.
I nagle następuje olśnienie. 
Winterreise nie jest opowieścią o nieszczęśliwej miłości. To muzyczno-filozoficzny traktat o odchodzeniu, o samotnym umieraniu, historia emocji, które towarzyszą ludzkości od początku, to więzienie Sokratesa, Gaj Oliwny Jezusa, to nieuchronność, z którą zmierzy się każdy z nas. 
W pieśni Das Wirtshaus (Gospoda) Schubert prowadzi nas na cmentarz. Już chciałby skończyć tę mękę, przerwać obezwładniające przerażenie. Ani jemu ani nam nie jest to jeszcze dane. Trzeba dotrwać do przeznaczonego końca. Fortepian rytmicznie odmierza czas.
Serce, po raz ostatni, podrywa się do życia w pieśni Mut (Odwagi). Póki starczy sił, wbrew przeciwnościom strzepujmy z twarzy śnieg, puszczajmy mimo uszu narzekania i płacz. Żywa, skoczna melodia akompaniamentu zachęca to tańca i śpiewu. Jeszcze raz podejmuje bohater próbę buntu, wyśpiewując na koniec: -Jeśli nie ma Boga na ziemi, wtedy my sami jesteśmy Bogami.
W pieśni Die Nebensonne „Fałszywe słońca) słychać poddanie się losowi. Już męczą spojrzenia, nic nie ukoi cierpienia. Czas, by ostatnie słońce zaszło, jak dwa poprzednie. Lepiej byłoby w ciemnościach. Fortepian jest już tylko żałobnym śpiewem. 
Pieśń Der Leiermann (Lirnik) jest pożegnaniem przed wyruszeniem w ostatnią drogę. To jedno z najbardziej przygnębiających  dzieł stworzonych przez człowieka. 
Fortepian staje się nagle jednostajną, nieco metaliczną katarynką, w rękach starego, bosego, samotnego człowieka, który zdrętwiałymi z zimna palcami wygrywa najsmętniejszą melodię świata. Głodny i opuszczony gra a jego katarynka nigdy nie cichnie. Pozwala, aby się działo jak będzie się działo. To z nim pójdzie bohater, Schubert i każdy z nas. Na koniec on sam nam zagra do naszych pieśni.



Jest rok 1828, najprawdziwszy romantyzm w sztuce.

 Powrót